Scena gastronomiczna w Toronto jest wyjątkowa. Przesiąknięta wielokulturową historią Kanady; pełna wpływów wielu mniejszości narodowych; oraz równocześnie zainteresowana nowościami i własną tradycją. Nic dziwnego, że to właśnie w Toronto powstały jedne z najbardziej kreatywnych i wyjątkowych wegańskich restauracji na świecie.
Każde duże miasto o długiej wegetariańskiej tradycji ma swój indywidualny, roślinny styl, który czuć w smaku potraw oraz widać w menu. Berlin najbardziej lubi miejsca modne, Portland wyluzowane, a Wiedeń te tradycyjne i przewidywalne. Za to w Toronto wegańskie restauracje starają się być przede wszystkim demokratyczne – przywołując ulubione przez większość potrawy w nowej, wegańskiej wersji i normalnej cenie. To dzięki temu w Toronto można na każdym kroku zjeść wegańską pulled pork, unchicken oraz słynne w internecie wegańskie… jajko!
- ❤️ Bloomer’s, 873 Bloor St: jeśli miałabym wskazać jedno z moich ulubionych wegańskich miejsc na całym świecie, to zdecydowanie Bloomer’s znalazłoby się na podium. To niepozorne miejsce – ot, małe bistro o niedużych drzwiach i nierzucającym się w oczy szyldzie. Jednak kiedy spróbuje się je wygooglać od razu w oko wpada jeden szczegół – ich wypieki co roku wygrywają konkursy na najlepsze ciasta w mieście, prześcigając tradycyjne, niewegańskie cukiernie. A jeśli zachęceni tą informacją wybierzemy się do Bloomer’s i przekroczymy ich skromne progi, to wszystko w mig stanie się jasne. Tutejsze ciasta to naprawdę jedne z najlepszych wegańskich ciast, jakie jadłam na wszystkich kontynentach. Ciasto cukiniowe z czekoladą jest miękkie; zwarte; sprężyste; a przy tym wręcz niewiarygodnie wilgotne. Każdy pączek jest doskonale puszysty i lekki; na każdym kawałku ciasta marchewkowego leży wielka czapa słodkiego serka; a chocolate chip cookies smakują tak, jak wyobrażałam sobie przez całe dzieciństwo oglądając je w amerykańskich filmach. Ale zaraz, zupełnie nieelegancko zaczęłam od deserów, a przecież w Bloomer’s można przede wszystkim zjeść śniadanie lub obiad. Moim ulubionym wyborem jest popularna w całym Toronto kanapka Reuben ($10), tutaj w wersji z domową kiszoną kapustą i niesamowitym marynowanym tempehem. Naprawdę nie wiem kto i jak robi ten tempeh, ale niech ta osoba nigdy nie przestaje – wilgotny, mięsisty i tak dobrze zamarynowany, że ma się ochotę od razu po pierwszym kęsie zamówić kolejną porcję. A to wszystko w ciepłym, domowym wnętrzu podawane bezpretensjonalnie na różnych talerzach. Bloomer’s, będę tęsknić.
- Public Kitchen, 561 Marlee Av: to malutkie miejsce oddalone od centrum kryje za drzwiami coś, w co naprawdę trudno uwierzyć. Usiądźcie wygodnie i weźcie głęboki oddech – w Public Kitchen główną atrakcją są… wegańskie jajka! I nie, nie chodzi mi o tofucznicę ani omlet z ciecierzycy, ale o prawdziwe, kremowe, rozpływające się żółtko. To wszystko sprawka utalentowanego i skromnego Douga McNisha, czyli właściciela oraz kucharza w Public Kitchen, który postanowił udowodnić, że będąc weganinem nie trzeba z niczego rezygnować. Łączac wiedzę o smakach z kuchnią molekularną stworzył wegańskie żółtko, które podane na toście i dziabnięte nożem cudownie rozpływa się po całym talerzu. Obowiązkowym zestawem są słynne vegan benedict ($19), nie zapomnijcie też o rezerwacji – to naprawdę bardzo popularne miejsce! P.S. Doug otworzył właśnie swoją drugą restaurację, Mythology Diner, jestem pewna, że warto ją odwiedzić.
- Hogtown Vegan, 382 College St i 1056 Bloor St: najlepsze kanadyjskie klasyki w wegańskiej odsłonie. Jest tu wszystko, za czym mogą tęsknić roślinożercy z Ontario – gulasz z kluskami i marchewką ($14), phish and chips ($14), vegan wings ($9) oraz przede wszystkim unchicken waffles ($14), czyli popularne w ostatnich dziesięcioleciach gofry z kurczakiem. Ależ to wszystko jest dobre i swojskie! Kiedy spróbuje się chrupiącego gofra z panierowanym unchicken i puree ze słodkich ziemniaków to przez chwilę może wydawać się, że samemu na pewno jadło się to w dzieciństwie. Hogtown to też świetne miejsce dla osób, które mają duży apetyt i umiarkowany budżet, porcje są ogromne i jednym daniem można najeść się na pół dnia.
- Doomie’s Philly Toronto, 1263 Queen St W: modne, zaczepne i wyjątkowo charakterne miejsce, które w nosie ma wszystkie diety. Doomie’s po prostu udowadnia, że nie jedząc mięsa można wciąż zjeść największe klasyki fast foodu, a to wszystko popić porządnym drinkiem i zagryźć jak najsłodszym deserem. Wegański big mac z podwójnym kotletem, trzema bułkami, ciągnącym serem, dużą ilością sosu i górą idealnie chrupiących frytek ($16)? A może miska pełna mac’n’cheese z dodatkiem ostrego sosu ($13)? Albo tytułowa kanapka Philly Cheesesteak, z grillowaną cebulą, papryką oraz mnóstwem sera i seitanu w puszystej bułce ($14)? To wszystko, oraz smażone oreo z lodami (!) i autorskie drinki, codziennie czekają na miłośników smażenia w Doomie’s.
- The Imperative, 1332 Queen St W: jeśli od samego czytania o Doomie’s skoczył Wam cholesterol, to postarajcie się uspokoić czytając o sąsiadującym z restauracją sklepie The Imperative, który jest w pełni wegańskim butikiem. Co to znaczy? A to, że w środku można kupić nietestowane na zwierzętach kosmetyki; mnóstwo świetnych butów robionych z trwałych, ekologicznych i niezwierzęcych materiałów oraz różnego rodzaju nieskórzane torebki i paski – zwłaszcza kanadyjskiej firmy Mat&Nat. Warto też zwrócić uwagę na świetne kurtki Save The Duck, które wyglądają jak popularne puchówki, ale wypchane są ekologicznym materiałem nie mającym nic wspólnego z kaczkami, a wytrzymującym nawet najsroższe zimy ?
- Fresh, różne lokalizacje: Fresh on Spadina to moja ulubiona restauracyjka na spokojny lunch w tej części miasta. Zresztą nie tylko moja, bo w weekend trzeba czasem chwilkę poczekać na stolik, ale naprawdę warto. Przyjemne i bezpretensjonalne przystawki; uczciwe i smaczne zupy; zdrowe miski i trochę bardziej rozpustne zestawy z burgerami; a do tego ciekawe i napoje oraz napary. Szczególnie dobrze wspominam essential greens, czyli niepozorne zielone warzywa i grillowane tofu z obłędnie dobrym dressingiem z oleju lnianego ($12); chrupiąca detox caesear ($13) z tempehem i aksamitnym sosem cezar oraz każdy bowl z wyjątkowym lnianym sosem 3*6*9. A jeśli nie będziecie mieć już miejsca na żaden deser, to spróbujcie chociaż superfood hot chocolate ($7,50), która jest tak pyszna, że naprawdę trudno uwierzyć w to, że ma w sobie tyle zdrowych składników.
- Kupfert&Kim, różne lokalizacje: trudno mi uniknąć patosu pisząc o sieci Kupfert&Kim, bo naprawdę marzyłabym o takiej sieci w każdym dużym mieście. Kupfert specjalizuje się w bardzo zdrowym, wegańskim i bezglutenowym jedzeniu, które można albo szybko zjeść na miejscu, albo w jeszcze większym biegu złapać na wynos. Wielbiciele smoothie mogą wybrać albo tradycyjne smoothie w kubku, na przykład green ($7,20) z jarmużem lub skandalicznie dobry i kaloryczny almond drive ($8,50) z masłem migdałowym, wanilią, daktylami, chia i kokosowym mlekiem; albo sięgnąć po jedno z kilku smoothie bowl, na przykład blue (8,50$) z jagód, awokado, nerkowców i siemienia lnianego. Ale chyba najczęściej zamawiane są tutejsze lunchowe miski – oaxaca ($10,85) z brązowym ryżem, fasolą, jarmużem i rzepką; frist canadian place ($10,85) z batatami, komosą i dressingiem z syropem klonowym; albo mój ulubiony seaweed miso broth bowl ($11,85) z bulionem kombu, kimchi, tofu i pieczonymi grzybkami. Gdyby jedzenie w pośpiechu zawsze było tak zdrowe, byłoby dużo prościej.
- Planta, 1221 Bay Street: wegańskie miejsce z ogromnym rozmachem. W samym centrum, w biznesowej dzielnicy, w ogromnym lokalu, a do tego urządzone imponująco i nowocześnie. Nawet w głosowaniu na najlepsze wegańskie miejsce w Toronto to właśnie Planta zdobyła najwięcej głosów i zajęła pierwsze miejsce. To świetne miejsce na lunch z grupą koleżanek, albo na elegancką kolację z rodziną – im więcej osób, tym lepiej, bo karta w Plancie opiera się o dania, które najlepiej jest dzielić. Menu jest bardzo różnorodne, bo obok coconut ceviche ($14) zobaczymy sweet mess taco ($13,95), artisanal nut cheese ($23,50) oraz słynnego, firmowego burgera z mnóstwem wegańskiego sera, grzybowym bekonem i porządnie zgrillowanym kotletem ($19,95). A jak widać na załączonym poniżej zdjęciu, nawet desery mają tu rozmach.
- Apiecalypse, 735 Bloor St: pizza dobra i tania jak barszcz, pyszne pączki i niepokorny, metalowy klimat. Apiecalypse od kilku dobrych lat jest mekką wszystkich głodnych wegan, lubiących niezależny klimat i dużą ilość pizzy. Nie jest to klasyczna włoska pizza, ale jak mówi David Chang nie znaczy to wcale, że jest gorsza od oryginału. Ciasto jest lekkie i chrupiące; na równi kruche, co elastyczne i obficie oblane pysznym pomidorowym sosem. A co oprócz sosu zależy od pomysłu ekipy oraz Waszych upodobań – skromna wegańska pepperoni (około $3,5) czy może sezonowa iggy pop(per) z wegańskim cheddarem, jalapeno, bekonem i chili ($4,5)? Przed przyjściem warto uzbroić się w cierpliwość, lokal jest malutki i łatwiej pizzę wziąć na wynos niż zjeść na miejscu.
- Yam Chops, 705 College Street: byliście kiedyś w wegańskim mięsnym? Dzięki Yam Chops możecie szybko to nadrobić i przy okazji kupić seitanowe steki, burgery, klopsy albo słynne pulled jackfruit– cena za 100g waha się między 3$ a 4,5$. Przemiła obsługa z uśmiechem zachęca do próbowania, więc nie musicie zastanawiać się, jak cała ta garmażerka smakuje. Oprócz flagowych niemięsnych produktów na miejscu można też kupić inne wegańskie, lokalne produkty albo zjeść szybki lunch za 10$.
- Cosmic Treats, 207 Augusta Ave: na samą myśl o tym miejscu oczy zachodzą mi mgłą, a na twarzy pojawia się wielki uśmiech. Cosmic Treats to naprawdę wyjątkowy barek, serwujący proste lunche i przede wszystkim zwalające z nóg wegańskie desery. To desery jak z najlepszych dziecięcych bajek – puchary pełne lodów, mleczne koktajle, wieże z naleśników i gofrów. Domowe czekoladowe lody z polewą z solonego karmelu ($6,5)? Albo wegański banana split dla dwóch osób ($15)? A może wielki puchar z dwoma gałkami, polewą i posypką z ciastek oraz marshamallows ($10)? Tutaj nie ma słodyczy niemożliwych.
- Bunner’s, 3054 Dundas St W: wegańska, bezglutenowa piekarnia oraz sklepik. Trudno przejść obok obojętnie, bo już na ulicy unosi się słodki zapach babeczek oraz ciastek, które są pieczone na miejscu i jeszcze ciepłe lądują na ladzie sklepu. Cupcake’i są bardzo puszyste, słodkie i zabawnie udekorowane, dlatego możecie kupić je na drugie śniadanie albo na prezent.
Bilet na metro: $3,25
Bilet tygodniowy: $43,50
Pół godzinny przejazd rowerem miejskim: darmowy
Godzina jazdy rowerem miejskim: $1,50
XXX
Marta
Ojej, ale się rozmarzyłam ?
O tak! Prosimy o jakiś wegański przepis z Kanady!
Jestes teraz w Toronto?:D Wlasnie kupilam Twoja ksiazke, zostala mi dowieziona z Polski ;D
Teraz już nie, ale byłam i bardzo świetnie wspominam!
Podesle Ci fotke Nowej Jadlonomi na tle CN Tower 🙂
Aaaa, poproszę! 🙂
Ale super, dziękuje! W maju wybieram się do Toronto i już wiem gdzie będę jeść 🙂 pozdrawiam
Zazdroszczę takich kulinarnych podróży, odkrywania nowych smaków, zapachów, przepisów! super przygoda
Świetny wpis i masa inspiracji! W październiku lecę na tydzień do Toronto i coś czuję, że moja dieta może na tym ucierpieć… 😉
Och, na pewno będzie wspaniale! Widzę, że w Bloomers kilka pysznych nowości, życzę udanych wycieczek kulinarnych! 🙂
Nigdy nie przypuszczałam, że odwiedzę Kanadę. Tak jak większość z Was, kojarzyłam ten kraj z syropem i liściem klonowym, a oprócz tego wiedziałam, że jest potwornie drogi.