W kulinarnych zakamarkach Berlina nie trudno znaleźć coś dla siebie. Są tutaj luksusowe restauracje z krochmalonymi białymi obrusami i marmurami, są minimalistycznie urządzone kuchnie molekularne oraz niezliczone ilości małym knajpek, gdzie za kilka euro można zjeść najlepszy tajski bulion albo w biegu złapać zawiniętego w chlebowy placek falafla.
Na mojej mapie Berlina są te ostatnie, do których na luzie mogę podjechać rowerem i za wyskrobane w kieszeni drobne zjeść miskę kokosowej zupy z mnóstwem kolendry albo talerz pełen bliskowschodnich rarytasów, które palą w gardło. Potem z powrotem wsiąść na rower i skoczyć na lody, na tajski piknik albo po prostu na ulubiony targ.
Każdy przyjazd do Berlina wypada rozpocząć od zjedzenia falafla. Jednym z moich ulubionych miejscówek jest irakijska restauracja Lasan, wciśnięta w blokowisko przy Kottbuser Tor, gdzie falafel zawijany jest w gorący placek z chleba tandur. Oprócz kotletów z cieciorki warto zamówić też tabbule oraz ostry sos Lasan, niczego sobie jest też hummus i zupy.Niemal równie dobrego falafla oraz o niebo lepszego hummusu można spróbować w 1001 Falafel przy Oranienstrasse, gdzie najmilej jest zamówić talerz wegetariański i usiąść z nim na ławce przed knajpą. Chociaż nie dostaniemy tutaj świeżo wypiekanych placków, a wybór dań też jest dużo mniejszy niż przy Kottbuser Tor, to jednak humus nie smakuje nigdzie tak dobrze jak przy chyboczącym się stoliku w centrum Kreuzbergu.
W siódmym niebie będą też miłośnicy fast foodu, którzy przypadkiem trafią do Yellow Sunshine. W ich przestronnym ogródku przy Wienerstrasse można zjeść burgery z wegetariańskim sznyclem, meksykańskie burgery z kotletem z fasoli, bułki z wegańskim bekonem i serem a nawet wegańskiego curry Wurst. Każdy kto lubi alternatywy mięsnych produktów jedzone z plastikowej tacy będzie zachwycony.Na podwieczorek warto jest wybrać się na lody do Vanille&Marille, gdzie podobno można zjeść najlepsze lody i sorbety w całym Berlinie.
Kto lubi jeść lody na sankach, powinien zamiast do Vanile pojechać do Fräulein Frost. Po cierpliwym czekaniu w kolejce pełnej dzieci można usiąść z zamówionymi lodami przy stoliku albo na jednej z kilku par sanek stojących przed wejściem do lodziarni – i lepiej żeby w naszym zamówieniu nie zabrakło sorbetu ogórkowego z miętą!
Dopiero najedzeni i po deserze możemy ze spokojnym żołądkiem udać się na zakupy do KaDeWe, czyli założonego ponad sto lat temu luksusowego Kaufhaus des Westens. To właśnie tam na szóstym piętrze znajdują się słynne berlińskie delikatesy, gdzie można kupić między innymi ręcznie robione belgijskie czekolady, francuskie szampany i najdroższe przyprawy świata. Warto je odwiedzić nawet jeżeli nie planujemy zakupów.
Zupełnie inne zakupy można zrobić we wtorki i piątki podczas tureckiego bazaru przy Maybachufer, gdzie za trzy euro można kupić cztery kilogramy bakłażanów, worek awokado albo skrzynkę mango. Najlepiej przyjechać tam pod koniec targu, czyli tuż przed osiemnastą, kiedy handlarze chcąc pozbyć się towaru obniżają ceny i przekrzykują się głośniej niż zazwyczaj.
Kto w piątek przegapi turecki bazar, ten niech wstaje w sobotę z samego rana, pakuje do plecaka koc i jedzie w stronę Preußenpark, gdzie w każdy weekend odbywa się tajski jarmark. Od rana do parku przyjeżdżają tajki z garnkami pełnymi zupy, michami z piekielnie ostrą sałatką z papai oraz pysznymi deserami z mleka kokosowego. Wystarcz zdecydować na co mamy ochotę – a jest w czym wybierać! – rozłożyć koc i rozpocząć piknik.
Na sam koniec zostaje wizyta w moim ulubionym miejscu, które zasługuje na osobny wierszowany wpis albo całą epopeję, czyli w Prinzessinnengarten przy Moritzplatz. Ten miejski ogród warzywny ukryty pomiędzy ruchliwym rondem a jeszcze żwawszym Kreuzbergiem, został założony w marcu 2009 roku, kiedy pierwsi śmiałkowie rozpoczęli tam uprawę roślin w skrzynkach i jutowych workach. Obecnie w ogrodzie rosną całe zagony warzyw, owoców i świeżych ziół a na samym środku znajduje się ogrodowa kawiarnia i kuchnia. Chociaż na zamówienie czasem trzeba poczekać dłuższą chwilę, to na oczekiwaniu w tym ogrodzie mogłabym z przyjemnością spędzić sporą część życia.
Skrzynki z warzywami w Prinzessinnengarten
dzięki za bardzo przydatny przewodnik po B-nie,jest w czym wybierać,jedna ja nie wybrałabym warzyw uprawianych w samym centrum ruchliwego miasta,wiadomo dlaczego…ale lody to i bardzo owszem…
dzięki za świetny przewodnik, w sam raz na mój wakacyjny wyjazd 🙂
Świetny przewodnik! Czasem bywam przejazdem w Berlinie, więc chętnie z niego skorzystam przy najbliższej okazji:)
Fajny zbiór tipów na wycieczkę do Berlina, polecam również niezły mini-"przewodnik" na http://wolnakuchnia.com/tag/berlin
Ogród warzywny w centrum miasta?! Serwują warzywa nafaszerowane ołowiem?!
Ekologiczne warzywa hodowane w mieście są dużo, dużo lepszą alternatywą dla tych ze sklepów 🙂
oj głupcy, berlin ma mega czyste powietrze, ma strefy , do miasta nie wjeżdżają auta spalinowe (tylko ekologiczne)jest zakaz poruszania się takimi samochodami, powietrze tam jest jak u nas na mazurach albo i lepiej. jak się nie znacie to nie komentujcie
Dziękuję za ten komentarz 🙂
Fajnie jest czytać o Twoich wrażeniach, ja żyję w Berlinie i piszę bloga, który jest mapą Berlina pod różnymi względami, kulinarnymi też, oczywiście sporo miejsc nam się dubluje, bo są po prostu wyjątkowe i wszyscy tam chodzą.
Polecam mojego bloga:http://niebonadberlinem.blogspot.de/
Pozdrawiam
Dzień dobry:) Czy tajski jarmark odbywa się przez cały rok? Jadę w październiku:)
Pozdrawiam,Pat
Z jarmarkiem nigdy nie wiadomo, najlepiej ich szpiegować na FB 😉