O tej podróży marzyłam od kilku lat i przygotowywałam się do niej niemal tyle samo czasu. W końcu udało się i mogę zaprosić was na przewodnik po stolicy współczesnego wegetarianizmu, czyli San Francisco!
Chociaż termin wegetetarianizm w znaczniu, w jakim rozumiemy go dzisiaj powstał w XIX wieku w Wielkiej Brytanii, to wiele lat musiało minąć zanim wegetariańskie jedzenie na dobre zagościło w europejskich stolicach. Znacznie szybciej i gwałtowniej wegetariański styl życia wtargnął do amerykańskich domów – pojawił się nagle i niespodziewane wraz z kolorowymi latami 60′, fascynacją kulturą Wschodu i kulturą hipisów. Już w 1971 grupa wegetarian z San Francisco założyła pierwszą w USA wegetariańską komunę, a w mieście z sukcesem otwierały się kolejne małe bary serwujące wegetariańskie potrawy. Kilka lat później, w 1979 roku otworzyła się działająca do dzisiaj, legendarna restauracja Greens, która ukazała inne oblicze kuchni wegetariańskiej serwując prawdziwe, eleganckie, bezmięsne uczty.
Nic więc dziwnego, że dzisiaj w San Francisco mieszka mnóstwo wegetarian i wegan, a w mieście działa ponad 100 roślinnych knajpek. Jednak największą przyjemnością jest korzystanie ze zwyczajnych, co rusz nowo otwieranych miejsc serwujących etniczną kuchnię różnych krajów – w niemal każdym z tych miejsc dania wegańskie są przejrzyście oznaczone w karcie, a obsługa czasem lepiej zorientowana niż niejeden weganin. Wegański makaron do zupy? Smażone tofu zamiast jajek? Ser z nerkowców zamiast tradycyjnego? A może dodatkowa sałatka z jarmużu do obiadu? Nie korzystaj tylko z tego sosu, ma w sobie sos rybny!
Nie będę ściemniać, jestem w wegańskim raju i zaraz was po nim oprowadzę – na początek zaczniemy zwiedzanie od mojej ulubionej, meksykańskiej dzielnicy Mission, która cieszy się mianem najbardziej wpływowej, kulinarnej części miasta.
- Gracias Madre, 18th St/Mission St: wymarzone miejsce wszystkich roślinożerców chcących odkryć prawdziwy smak Mission – Gracias Madre to lokal serwujący meksykańską kuchnię wyłącznie w wegańskim wydaniu. Wegańska kwaśna śmietana, obłędny wegański ser z nerkowców, pikantny tempeh w roli chorizo, ostre jak diabli salsy, a wszystko podawane z robionymi na miejscu tortillami, nachosami i tacosami. Ucztę możecie zacząć od quesadillas z dynią albo obłędnego guacamole, a potem przejść do enchilady w sosie mole albo ogromnego, wegańskiego burrito pełnego pikantnych warzyw, ryżu i awokado. Koniecznie zamówcie do obiadu tutejszą horchatę – pomoże wam złagodzić smak ostrych sosów i sals. A przede wszystkim nie próbujcie nawet wyjść bez deseru; do wyboru klasyczny flan, domowe cynamonowe lody i obłędne, gorące ciasto z owocami i waniliowymi lodami. Ceny: 6,50 – 14$
- La Taqueria, 2889 Mission St: w San Francisco jest kilkaset taquerii, podobno najlepsze są na Mission, a z całą pewnością z nich wszystkich najsłynniejsza jest La Taqueria, którą zawsze wypełnia długa kolejka składająca się z okolicznych mieszkańców i nieco przestraszonych turystów. Ustawcie się w ogonku i pomyślcie, ile tacos zdołacie zjeść za jednym razem, a potem cierpliwie poczekajcie na odbiór swojego zamówienia. Do wyboru są jedynie dwa rodzaje taco, wegetariańskie oraz mięsne, a podstawowy zestaw wegetariański składa się z kukurydzianej muszli wypełnionej fasolą, pomidorową salsą oraz świeżymi ziołami. Za 0,55$ można do swojego zamówienia dorzucić rozgniecione awokado i już po chwili cieszyć się smakiem wegańskiego tacos. Postarajcie się zlokalizować najbliższą butelkę z ostrym sosem habanero i skropcie farsz chociaż kilkoma kroplami, dzięki czemu nabierze niezwykłego charakteru. Ceny: 2,95 – 11$
- Ken Ken Ramen, 3378 18th St: ramen w San Francisco to, podobnie jak sushi, niemal religia. Co kilka tygodni dziennikarze publikują kolejne ramenowe rankingi, opisują nowo otwarte miejsca i zastanawiają się, który ramen w danej dzielnicy zasługuje na miano najlepszego. O ile o tradycyjnym, mięsnym ramenie można przeczytać bardzo dużo i z łatwością trafić na doskonałą miskę, tak z wegetariańską i wegańską wersją jest trochę trudniej. Oczywiście każdy lokal ma w ofercie bezkrwawą opcję, ale często nie dorównuje ona nawet wyglądem klasycznej, mięsnej odpowiedniczce. Dlatego poświęciłam kilka dni na ramenowe śledztwo i z kilkunastu spróbowanych przeze mnie zup bezsprzecznie wyścig wygrał ten z Ken Ken Ramen. Oprócz idealnego makaronu i cudownego bulionu doprawionego trzema rodzajami miso ten ramen uwodzi dodatkami, czyli idealnie upieczoną dynią, miaturowymi kolbami kukurydzy, grzybami shiitake oraz dużą ilością szczypioru. Z każdą kolejną łyżką po plecach przechodzą ciarki rozkoszy i nadzieja, że zawartość miski nigdy się nie skończy. Ceny: 10 – 12$
- Mission Pie, 24th Mission St: nie znajdziecie tutaj wymyślnych ciast oraz ciasteczek, a proste, amerykańskie placki serwowane w domowej atmosferze. Zresztą, niektóre, mają też nieco domowy wygląd i smak – za to wszystkie są w przystępnej cenie, a codziennie w ofercie jest jeden wegański słodki i słony placek. Czasem można spróbować klasycznego apple pie lub pumpkin pie w wegańskiej odsłonie, a czasem pojawiają się nieco bardziej wymyślne połączenia jak chociażby świeżej żurawiny i kokosa albo gruszek i orzechów pekan. Nie warto tutaj pielgrzymować z daleka, ale jeśli akurat będąc w okolicy poczujecie ochotę na małe co nie co i darmowy internet to warto skierować tutaj swoje kroki. Dodatkowo z łatwością porozmawiacie ze starszymi mieszkańcami, którzy lubią tutejsze zupy, słone placki z gulaszem i rozmowy z przybyszami spoza ich dzielnicy. Ceny: 4,49 – 6$
- Delfina, 3621 18th St: zdecydowanie najlepsza pizza na Mission, zlokalizowana tuż obok słynnej Tartine Bakery. Obok tradycyjnych serowych pizz w karcie istnieje pizza wegańska, którą każdy może skomponować sam z trzech ulubionych składników. Spróbujcie połączenia kaparów, oliwek i pikantnych brokułów; grzybów, cebuli i jarmużu albo mojej ulubionej pieczonej papryki, kaparów i brokułów. Do tego koniecznie zamówcie dodatkową porcję pomidorowego sosu, w którym z radością będziecie moczyć kolejne kęsy pizzy. A jeśli nie dacie rady zjeść całej porcji zapakujcie pozostałe kawałki do pudełka i idźcie do niedalekiego Dolores Parku, gdzie możecie złapać miejski internet, poczytać i poczekać na powrót apetytu. Ceny: 11 – 13$
- Udupi, 1007 Valencia St: przytulna dziupla pełna pełna południowo indyjskich smaków w przystępnej cenie, tuż obok nieco droższej i bardziej nadętej Dosy, serwującej kuchnię z tego samego regionu. O popularności i autentyczności Udupi świadczy to, że niemal zawsze trzeba chwilę poczekać na stolik, a większość gości stanowią ucztujące, indyjskie rodziny. Wszystkie dania są tutaj wegetariańskie, a większość da się z łatwością zweganizować, wystarczy tylko poprosić o to kelnera. Szczególnie warto spróbować aromatycznych przystawek oraz ogromnych, cienkich jak papier placków dosa w towarzystwie najróżniejszych curry, dalów i chutneyów. Wspaniałe są też puszyste puri, partham oraz tradycyjne placuszki idli, podawane na przystawkę. Upewnijcie się, że idąc tam jesteście naprawdę głodni i nie zdziwcie się, jeśli zamówiony przez was chleb będzie wielkości stołu! Ceny: 6,5 – 14$
- Chay – Ya, 762 Valencia St: kolejny niepozorny lokal przy Valencia St serwujący wyłącznie kuchnię wegetariańską, tym razem rodem z Japonii. W długiej karcie znajdziecie wszystko, o czym mogą marzyć jarosze zakochani w kuchni azjatyckiej – gyoza i smażone tofu na przystawkę, zupy miso, kilkanaście rodzajów wegańskiego sushi oraz ogromne, gorące buliony z makaronem i warzywami. Zdecydowanie najlepszy jest ten grzybowy, z podgrzybków, boczniaków, enoki i pieczarek oraz z gryczanym makaronem soba, podawany z dużą ilością szczypioru oraz świeżych porów. Odważni mogą ucztę zacząć od karafki sake. Ceny: 8$-18$
- Tartine, Guerro St 600: tego miejsca nie trzeba chyba nikomu przestawiać – słynna piekarnia założona przez Elisabeth Prueitt i Chada Robertsona, która w 2007 roku została okrzyknięta przez Marka Bittmana najlepszą piekarnią w Stanach Zjednoczonych. Tartine to obecnie już nie tyle piekarnia, co świątynia wypieków, do której codziennie pielgrzymują piekarze i cukiernicy z całego roku prosząc o autografy na jednej z kilku wydanych przez właścicieli książek. Niestety żadne z tutejszych ciastek nie jest wegańskie, ale oczywiście wegański jest chleb i to właśnie po niego warto przyjechać nawet z drugiego końca miasta. No i po to, żeby na własne oczy zobaczyć długą na pół przecznicy kolejkę. Ceny: 4,50 – 6,50$
- Bi-Rite, 3639 18th St: ulubione przez wszystkich na Mission delikatesy w tym roku obchodziły okrągłą 75 rocznicę istnienia. W 1940 roku założyli je bracia Nabil i Jack Mogannam, a w 1964 roku stery przejął syn tego pierwszego, starannie wykształcony za granicą szef kuchni Sam Mogannam. Wtedy nastąpiła prawdziwa rewolucja, ponieważ ze zwyczajnego sklepiku spożywczego Bi-Rite przerodził się w sklep pełen starannie wybranych, lokalnych produktów; ekologicznych warzyw oraz wegetariańskich przysmaków. Dzisiaj w Bi-Rite kupicie najlepsze warzywa i owoce, świeże zioła oraz całą masę wegańskich produktów z najwyższej półki. Zakupy tutaj nie będą najtańsze, ale i tak zapłacicie mniej niż w Whole Foods. Ceny: przyzwoite wino 9,99$, wegański ser 5,5$, koszyk winogron 3$.
- Mission Community Market, 90 Bartlett St: w Mission, tak jak w każdej dzielnicy, odbywają się co tygodniowe targi, na które przyjeżdżają okoliczni rolnicy i producenci ekologicznej żywności. Jednak tutejszy targ jest zupełnie innych od tych w centrum miasta – zawsze towarzyszy mu muzyka na żywo, wystawcy są szeroko uśmiechnięci, a ceny znacznie niższe. Nawet jeśli nie macie w planach zakupów wpadnijcie tutaj popatrzeć na rodziny robiące zakupy albo posłuchać grających na gitarach hipisów. Ceny: bagietka 2,5$, kilogram pomidorów 1$, bukiet kwiatów 6$.
- Fourbarrel Coffee, 375 Valencia Str: jeśli po wielkim, wegańskim obżarstwie i zakupach będziecie mieli ochotę na filiżankę mocnej kawy możecie swoje kroki skierować do jednej z kilku tutejszych kawiarni serwujących porządną kawę parzoną alternatywnymi metodami. Jednak we wszystkich musicie być gotowi na sporą dawkę kawowego snobizmu – zapomnijcie o używaniu komputera, telefonu komórkowego i o zadawaniu zbyt wielu pytań zniecierpliwionej obsłudze. Wyjątkiem jest Fourbarrel Coffee, gdzie w przepięknie urządzonym wnętrzu możecie spokojnie pogawędzić z baristami, a potem wygodnie rozsiąść się przy jednym z wielu stolików. Jeżeli jednak nie zależy wam na świeżo zmielonych ziarnach Etiopii zaparzonych w Aeropressie, a po prostu szukacie miejsca gdzie sprawdzicie maila i napijecie się przyzwoitej kawy udajcie się do kultowego Phillz Coffee – to jedno z nielicznych miejsc, gdzie złapiecie internet i spotkacie innych ludzi niespiesznie pracujących na komputerze! Ceny: 2 – 4$
Marta
Bilety lotnicze: około 2200 – 2800 pln w dwie strony
Nocleg na miejscu: diabelnie drogie, lepiej poświęcić poszukiwaniu noclegu dłuższą chwilę. Tani pokój bez łazienki w kiepskiej dzielnicy znajdziecie za około 80 $ za dobę, znacznie lepiej skorzystać z Couchsurfing.com lub Airbnb.com, jednak poszukiwania musicie zacząć przynajmniej na 3 miesiące przed przyjazdem.
Kubek dobrej kawy: 3$
Burrito: 8$
Wegański burger z food trucka: 6$
Zakupy na ogromne śniadanie w ekologicznym sklepie: 11$
Dojrzałe awokado w meksykańskim warzywniaku: 0,5 $
Dziewczyno, ale mi smaka narobiłaś! O San Francisco marzę o ładnych paru lat i któregoś dnia na pewno się tam wybiorę. Tymczasem pozostaje śledzić blogi, gdzie zdawane są relacje z pobytu w tym czarodziejskim mieście i jego kulinarnej strony. Dziś po raz kolejny cudnie mnie zaskakujesz!
podziwiam Twoje snapy i fotografie na instagramie, niesamowity raj dla wegan i wegetarian w USA! może kiedyś dane będzie mi zasmakować tego kraju 🙂 tymczasem, zachwycam się relacją i czekam na więcej! odkrywaj i inspiruj nas nowymi pomysłami :* Pozdrawiam!
Marta, popraw plis wpis na "San FranCisco" 🙂
Świetny przewodnik – bardzo lubię Twoje snapy 🙂
Pozdrawiam.
Już poprawione, mój słownik zaszalał i wszędzie wkradła się literówka! 🙂
Stany to chyba marzenie każdego weganina i wegetarianina, jest tam wszystko, co u nas kosztuje majątek – za to tymi zdjęciami narobiłaś mi smaka na porządne tacos lub wrapa 😀
Będzie uczta, ot co. A później jeszcze w menu na przedłużony weekend jeszcze curry z dynią, ciecierzycą i mlekiem kokosowym domowej roboty :3
Kurcze drogie to awokado 🙂
O rany, no to tylko jechac !
Kolejka na pół przecznicy do Tartine, powiadasz? Jak parę lat temu byłam to wychodziła lekko za wejście, to chyba najlepiej świadczy o tym, jak szybko się rozwinęli 🙂
a 55$ można do swojego zamówienia dorzucić rozgniecione awokado i już po chwili cieszyć się smakiem wegańskiego tacos…
Troszke drogawe to awokado 😉
Na bogato!
A tak serio to już poprawiłam 🙂
O nie! Żałuję, że jak byłem w SF we wrześniu to nie miałem pojęcia, że to prawdziwy wegański raj! To kolejny powód, żeby tam wrócić!!!
Szkoda, że w Polsce to nie jest oczywiste że chleb jest wegański.Widziałam kiedyś pieczywo ze smalcem w składzie.
Strach myśleć jakie przepisy pojawią się po tej podróży 😉
Oby więcej takich podróży i jeszcze więcej nowych inspiracji kulinarnych! Stany to magiczne miejsce pod wieloma względami. Nie przypuszczałam, że kiedykolwiek zainteresuję się kuchnią wegańską dopóki nie usłyszałam o Tobie i Twoich przepisach. Dzisiaj wrzuciłam u siebie Twój przepis na krem dyniowy. Swoich znajomych kieruję prosto do Ciebie 🙂
http://bazarucyganki.blog.pl/?p=274
Istny raj na ziemi… Myślę, ze tam bym sie idealnie odnalazła.
A teraz to niestety trzeba czytać skład wszystkiego… Ostatnio kumpel mi powiedział, ze guinness nie jest do końca wegetariański bo przy jego produkcji używają cos z ryby… Tragedia. Jeszcze nie miałam czasu by to dokładnie sprawdzić ale mimo wszystko..
To prawda, jest tylko jeden rodzaj Guinessa, który jest wegański, niestety bardzo trudno dostępny w Polsce. Dlatego lepiej sięgnąć po swojskiego Koźlaka! 🙂
Już w 2016 jest szansa na zmianę, jak zapowiadają: http://www.independent.co.uk/life-style/food-and-drink/news/guinness-to-become-vegan-friendly-as-fish-bladder-isinglass-filtration-process-ditched-after-256-a6717526.html
Zazdraszczam ponad tysiąc!
Mam nadzieję, żę uda mi się kiedys trafić do SF 😉
Och mój Boże jakie pyszności. Zgłodniałam 🙂
Przyjemnego podrozowania 🙂
Chcialabym tylko wiedziec jak ich vegan or vegetarian food idzie faktycznie w parze ze zdrowiem….wszyscy wiemy jak ekstremalnie zywnosc w US jest modyfikowana….nawet rozmiar niektorych warzyw i owocow odbiega od normalnosci 🙁 a w dobra kawe za 3dolki …sorry …ale nie wierze…
pozdrowka serdeczne
Marta,
Koniecznie sprawdz eatsa na Spear x Mission!!! Bezzaglogowa jadlodajnia, budujaca wszystko wokol komosy. Jedzenie maja wporzo, ale hi-tech przy wydawaniu posilkow poraza. 🙂 Omijaj miedzy 12, a 14.
Trafiłaś w dziesiątkę! Lecę tam za niecałe dwa tygodnie! Dzięki za wskazówki!
Polecam jeszcze The Stinkin Rose. Czosnkowa restauracje, przy Columbus Ave.. stolik nalezy rezerwowac z wyprzedzeniem, ale – nie jest niestety restauracja wegandka/wegetarianska. Choc w karcie sie co nieco znajdzie. Czosnek jest tam wszedzie. Zaskakujaco marynowany… i smakuje cudownie..
Ja jak byłam to trafiłam na latający falafel: http://flyingfalafel.com/
Może niezbyt wyszukany fast food, ale było wegańskie i całkiem przyjemne 🙂
Pozdrawiam Ania
Pizza bea sera? Bardzo proszę!
proponuję poprawić opis pod zdjęciem 😉
Marta, masz taki wpis o fajnych miejscach w Warszawie?:)
Szkoda, że nie wspomniałaś że niektóre części Mission lepiej unikać. Sam do takiej trafiłem idąc od strony City Hall skuszony Twoim artykułem. Jednak czułem się tam tak niebezpiecznie, że czym prędzej wsiadłem w autobus, aby jak najszybciej opuścić to miejsce i nawet nie przechodzić przez nie kolejny raz.