Wegański Bangkok


Stolica Tajlandii nigdy nie zasypia i nie traci apetytu. Rano miasto budzą sprzedawcy owoców, głośno przerzucający skrzynki pełne mango oraz worki bakłażanów; koło południa na ulicach pojawiają się dostawcy lunchu, przyciągający głodne i głośne tłumy; a wraz ze zmrokiem w zaułkach zaczynają buchać płomienie, na których smażą się najlepsze pad tai na świecie. Czy wegetarianie i weganie też znajdą tam coś dla siebie?

O wegetariańskim jedzeniu w Tajlandii krąży mnóstwo mitów. Jedni mówią, że w Tajlandii nie można znaleźć nic wegetariańskiego i długo mądrzą się o curry z wołowiną oraz tom kha z kurczakiem. Inni z kolei twierdzą, że Bangkok jest rajem dla roślinożerców i wegańskie jedzenie można z łatwością znaleźć na każdym kroku. Na szczęście prawdziwe jest to drugie stwierdzenie – w końcu nie bez powodu Bangkok został uznany za jedną z najciekawszych wege destynacji świata. Trzeba tylko wiedzieć, jak odpowiednio szukać.

Skąd taka rozbieżność w opiniach na temat wege Bangkoku? Wszystko dlatego, że wegetarianizm oraz weganizm nie jest zbyt popularny w Tajlandii. Dla Tajów wegetarianizm może nie znaczyć kompletnie nic. Z kolei określenie bez mięsa może oznaczać zupę na kościach, kurczaka lub curry, z którego uprzejmy kucharz wyjął kawałki mięsa. To tylko jedna strona medalu, ponieważ w Tajlandii istnieje osobne pojęcie na bezmięsne jedzenie, które otwiera zupełnie bramy do wegańskiego raju – jay.

Weganizm, dźinizm i jay

Jay lub Jeh to sposób jedzenia pozbawiony mięsa, ryb, nabiału, a także jajek. Co więcej, oznacza to też, że potrawy nie mogą być przyprawione czosnkiem, cebulą, porami, szalotkami ani szczypiorem. Wszystko za sprawą dźinizmu ( lub dżinizmu), czyli starożytnego systemu filozoficznego, który upraszał o nie krzywdzenie żadnych żyjących istot i postulował wegetarianizm. Dodatkowo antyczni dźiniści nie chcąc niszczyć roślin korzeniowym oraz cebulowych, które przecież należy wyrwać z ziemi, zrezygnowali z ich jedzenia. Ten fragment ich doktryny oczywiście przetrwał do dzisiejszych czasów w zmienionej formie – współcześni mnisi jedzący jay jedzą wszystkie bulwy i korzenie, wciąż jednak nie jedzą czosnku ani cebuli. Wierzą, że są niekorzystne dla zdrowia oraz pobudzają organizm utrudniając zakonne życie.

Obiad w tajskiej, restauracji jay – na przystawkę mielone grzybki

Obiad w tajskiej, restauracji jay – na przystawkę mielone grzybki z bazylią i chili, koszt 2 pln

Kierunek: buddyjski bufet!

W związku z tymi rygorami restauracje jay to zupełnie odzielne, odrębne byty, w których na co dzień stołują się religijne osoby oraz które są punktami pielgrzymek tysięcy wegan oraz wegetarian z Zachodu. Bo chociaż w zakonnym jedzeniu nie znajdziemy czosnku ani cebuli, wszystkie dania są prawdziwą, intensywną eksplozją smaków. Nie brakuje liści curry, kaffiru, trawy cytrnowej, dziesiątek różnych papryczek chili oraz wszystkich innych przypraw. Według HappyCow w Bangkoku restauracji jay jest ponad 100, jednak tak naprawdę jest ich znacznie więcej – prawdopodobnie jednak ich liczba jest trzy lub cztery razy większa. Można znaleźć je rozsiane po całym mieście, bo są dostępne zarówno w biznesowej części miasta, jak i w turystycznych zakątkach z zabytkami oraz ubogich dzielnicach na obrzeżach. Z reguły wszystkie te miejsca są lustrzanym odbiciem tradycyjnych restauracji i serwują klasyczne tajskie dania, dostosowane do jedzenia jay. Dlatego można tam spróbować takich klasyków jak zielone curry, tom kha, tom yam czy massaman curry. Spora część prowadzona jest przez Chińczyków i wtedy menu oparte jest o chińskie dania i mock meat. Mnóstwo jest potraw z wege boczkiem, pojawiają się też wege krewetki oraz najbardziej zadziwiające danie, czyli wege udko kurczaka, z… kostką zrobioną z trawy cytrynowej. To obowiązkowa pozycja w niemal każdej chińskiej resautracji jay i chociaż brzmi niewiarygodnie dziwacznie – spróbujcie. Jeśli trzeba, to z zamkniętymi oczami, ale spróbujcie koniecznie. Zobaczycie, że szybko sięgniecie po kolejne.

W Bangkoku wszystkim zawsze dopisuje apetyt

W Bangkoku wszystkim zawsze dopisuje apetyt

Uliczne jedzenie

Czy to jednak znaczy, że wegetarianie oraz weganie mają zapomnieć o street foodzie lub jedzeniu na słynnych, nocnych marketach? Oczywiście, że nie! Jest wiele dań, które są prawie wegańskie; dodatkowo wegańska jest większość deserów, które najlepiej smakują na ulicy. Żeby zamówić dowolne danie wystarczy znać kilka prostych słów i zamawiać popularne potrawy w wegańskiej wersji, czyli na przykład: sałatkę z papai bez sosu rybnego i suszonych krewetek; smażoną mimozę i liście melona bez sosu rybnego lub smażone grzyby ze świętą bazylią bez sosu ostrygowego. Albo po prostu korzystając ze słownika pod spodem: wystarczy pokazać palcem na to, na co macie ochotę i dodać swoją prośbę po tajsku. Nie jest to wcale ani kłopotliwe, ani trudne, a sprzedawcy zawsze sami podkręcą dania tak, aby wciąż smakowały bosko – zamiast krewetek wrzucą chrupiące fistaszki, a sos ostrygowy zamienią na sojowy. Jeśli wątpicie w swój tajski akcent, wklejcie słówka w Google Translate i posłuchajcie jak powinny brzmieć:

– nie jem mięsa: mai gin nyya sat ( ไม่กินเนื้อสัตว์)
– nie jem sos rybnego: mai gin nam bplaaa (ไม่กิน น้ำปลา)
– nie jem sosu ostrygowego: mai gin nam man hoji (ไม่กิน น้ำมันหอย)
– nie jem jajek: mai gin khai (ไม่กินไข่)

Tak się gotuje ryż na ulicy!

Przewodnik po wegańskim Bangkoku:

No dobra, po takiej dawce teorii czas na trochę smacznych konkretów. Poniżej wybrałam kilka moich ulubionych wegańskich miejsc w Bangkoku, do których warto pielgrzymować nawet z zimnej Warszawy.

  • May Kaidee’s Vegetarian, 59 Tanao Road, Banglamphu: jedno z najpopularniejszych i najczęściej opisywanych wegetariańskich miejsc w zagranicznych przewodnikach. May Kaidee znajduje się na obrzeżach ukochanej przez turystów Khao San Road – na szczęście jednak jedzenie nie ma nic wspólnego z turystyczną papką. To miejsce jest wegetariańskie w zachodnim rozumieniu tego słowa, dlatego dania zawierają zarówno czosnek, jak i cebulę niedozwoloną w tradycyjnie tajskich buddyjskich miejscach. Jednak dzięki temu można zjeść tutaj naprawdę wyśmienite zielone curry i jedno z lepszych wegetariańskich Massaman curry, które jest nie tylko pełne warzyw, ale też ma doskonale zbilansowany, kokosowo – orzechowo – ostry sos. Niemal równie świetne jest czerwone curry z ananasem oraz tom kha, a jeśli do tego wszystko popijecie firmowym napojem z hibiskusem i cynamonem, to będziecie naprawdę w niebie. Ceny: 5 – 15 pln
Tom Yam

Tom Yam

  • My Veggie Home8/3 Sukhumvit Soi 1: kolejne miejsce opisywane przez wiele przewodników, jednak to jest całkowicie wegańskie oraz zlokalizowane dalej od hałaśliwego turystycznego centrum. I jakby tych zalet było mało, jedzenie tutaj jest również jeszcze pyszniejsze niż w May Kaidee. Zielone curry jest wyraźniejsze i przyjemniej zbilansowane, a do tego pozostałe dania mogą przyprawić o prawdziwe dreszcze rozkoszy. Na początek warto wybrać grzyby owinięte w wegetariański boczek, które są tak pyszne, że śniły mi się już dwa razy – grzybki są delikatne, miękkie i soczyste, a boczek zrobiony z cienkiego plastra grzybowej łodygi jest najlepszą podróbką, jaką jadłam. Lekko wędzony, lekko słony i odrobinę słodki, a wszystkie aromaty są tak perfekcyjnie połączone, że żaden smak nie tłumi innych. Jeśli macie ochotę na zupę śmiało zamawiajcie tom kha lub mniej tłustą tom yam, obydwie są równie wyśmienite. Potem możecie wybierać spośród różnych dań głównych, a chociaż różne rodzaje curry są tutaj naprawdę pyszne, to warto je pominąć i zdecydować się na kad kra pao tofu, czyli obłędne tofu smażone z sosie sojowym, czosnku, chili i cukrze, podane z tajską bazylią i białym pieprzem. To danie chyba też już mi się śniło i cały czas żałuję, że jadłam je tam tylko raz. Ceny: 5 – 15 pln

Kad kra pao tofu, czyli tofu smażone z tajską bazylią, chili i białym pieprzem

  • Thip Samai, 313 Mahachai Rd: rankingów na najlepszego pad thaia w stolicy Tajlandii jest mnóstwo, ale działający od 50 lat Thip Samai od zawsze jest na podium. Jeśli spytacie jakiegokolwiek taksówkarza, sprzedawcę mango sticky rice lub handlarza warzywami o najlepszy smażony makaron, z całą pewnością też wskażą wam właśnie to miejsce – nie dajcie się zmylić, wśród lokalnych mieszkańców nazywa się jednak Pad Tak Phratu Phi. Thip Samai codziennie (za wyjątkiem środy!) karmi wygłodniałych mieszkańców od samego rana do późnej nocy. Niezależnie jednak od tego, o której godzinie pojawicie się pod lokalem musicie przygotować się na długą kolejkę. Jednak stanie w niej nie jest wcale aż tak nieprzyjemne, jak mogłoby się wydawać – z ogonka widać jak armia kucharzy wprawnymi ruchami przerzuca nitki makaronu, pod którymi buchają ogromne płomienie. Co minutę wydają kilka kolejnych porcji, a w powietrzu pachnie cukrem, chili i siekanym na okrągło szczypiorem. Na szczęście w tym wspaniałym miejscu od lat oprócz klasycznego pad thaia z krewetkami sprzedaje się też wegańską wersję – cudownie gorącą, zostawiającą na języku posmak żaru woka, słodką od cukru, idealnie słoną sosem sojowym, z mnóstwem chrupiących fistaszków i dużą dawką chili, szczypioru oraz limonki. Po takiego pad thaia warto stać nawet do rana i w deszczu. Ceny: 4 – 5 pln

  • Silom Soi 20, Silom Soi 20, Silom Rd: jedna ze świątyń street foodu, w której wyjątkowo łatwo można zjeść wegańsko oraz spróbować jednego z najlepszych mango sticky rice w stolicy. Silom Soi to labirynt kilku uliczek wokół hali sprzedającej owoce i warzywa, gdzie w ciągu dnia można zrobić wspaniałe zakupy oraz przyjść na niesamowitą ucztę. Jedno z pierwszych stanowisk ma wyraźny napis sygnalizujący wege opcje, ale jeśli nie boicie się przygód na ulicy możecie nieco zagłębić się w kolejne zaułki i tam poszukać kolejnych propozycji. W zależności od dnia i godziny traficie na innych sprzedawców, szczególnie warto zwracać uwagę na panią, która w godzinach lunchu sprzedaje wspaniałe, zielone oraz czerwone curry w wersji bezmięsnej. Śmiało też próbujcie smażonych warzyw z nam prik, czyli ostrym sosem z bakłażana oraz sałatki som tam z fistaszkami i innych. Jednak obowiązkowo zostawcie trochę miejsca na obłędny, słodki, kleisty ryż z mango. Mistrzynię sticky rice znajdziecie na samym początku uliczki, ale jeśli w jakiś sposób ją miniecie spytajcie kogokolwiek – na pewno wskażą wam drogę. Jej deser jest nieco droższy niż w innych miejscach, ale jest po prostu niebiański – ryż jest idealnie sprężysty i kleisty; słodki z delikatną nutą słoności; mango jest ogromne i zawsze perfekcyjnie dojrzałe; a do tego dochodzi gwóźdź programu, czyli kokosowa śmietanka gotowana z cukrem, szczyptą soli i pandanem. Ceny: 2 – 10 pln.

Doskonałe, niebiańsko słodkie i mango sticky rice

  • Chamlong’s Asoke, obok Chatuchak, wt-piątek 6 – 14; sobota – niedziela 6 – 15. Typowa, wegańska restauracja w tajskim stylu. To znaczy pełna klasycznych dań w bezmięsnym wydaniu, z cenami nieprzekraczającymi kilka złotych oraz smakiem bijącym na głowę wszystkie drogie, tajskie restauracje na starym kontynencie. Chamlong’s nie ma dokładnego adresu, ale znajduje się tuż obok słynnego Chatuchak Market, więc dobrze jest połączyć te dwa punkty w jedną wycieczkę. Do tej restauracji nie jest łatwo trafić, ale warto kilkanaście minut iść pieszo rozglądając się za ich szyldem – w środku nie spotkacie żadnego turysty, za to zjecie jeden z najlepszych i najtańszych wegetariańskich bufetów w stolicy. Warto spróbować zwłaszcza pad thai woon sen, z mnóstwem orzeszków i idealnym sosem; grillowanych grzybów ze słodkim sosem; smażonego tofu z tajską bazylią oraz cudownej, ostrej sałatki owocowej z mnóstwem świeżych ziół. Ale tak naprawdę każdy wybór tutaj na pewno będzie trafiony. Ceny: 1,50 – 2,50 pln

Wybór kilku dań z bufetu: gotowane supełki z kożucha sojowego, tofu udające krewetkę, kiszone warzywa oraz obłędne tofu w sosie sojowym z mnóstwem tajskiej bazylii

  • Na Aroon, 65 Sukhumvit Soi 1: jeśli zmęczy was uliczne jedzenie i nabierzecie ochoty na elegancką kolację w tajskim stylu to Na Aroon będzie idealne. Chociaż mieści się w niedużym hotelu, tutejsza kuchnia jest naprawdę charakterna i oprócz wspaniałego balansu smaków opiera się też o wyjątkowo dobrej jakości składniki. W zielonym curry znajdziecie aż trzy rodzaje bakłażana, w tom kha gai pływa wegetariański kurczak tak mięsisty, że zaczęłam wątplić w jego pochodzenie, a ryż jest najlepszego gatunku i to w kilku kolorach. Karta jest też dość obszerna, więc spróbujecie tutaj zarówno bardzo popularnych dań, jak i tych nieco mniej znanych typu num prik num, czyli bakłażany z chili; pad prik tai dum, czyli proste i wyborne tofu w czarnym pieprzu; hoi tod w wersji wege, czyli smażone grzyby podawane ze słodko – ostrym sosem, a nawet gaeng phed ped yang, czyli kaczka w sosie curry w wersji wege. Warto tutaj przyjść dla ładnego widoku, eleganckiego wnętrza, rzadziej spotykanych dań oraz doskonałej zupy tom kha. Ceny: 10 – 30 pln
Tom kha o wspaniałej równowadze smaków

Tom kha o wspaniałej równowadze smaków

Czy wszystko w przewodniku jest dla was jasne? Które potrawy ciekawią was najbardziej? Oraz czy któreś szczególnie chcielibyście zobaczyć na blogu?

XXX

Marta

 

  1. Planuję pojechać do Tajlandii, gdy tylko będę miała taką możliwość, więc niesamowicie mnie cieszy to, że w Bangkoku można bez problemu zjeść wegańsko. Tym bardziej że tajskie jedzenie jest prze-pysz-ne!
    Czy w związku z wizytą w Tajlandii pojawią się na Pani blogu jakieś przepisy inspirowane kuchnią tajską?
    I taka mała uwaga językowa: กิน wymawia się po prostu „gin”, a เนื้อ bardziej jak „nya”.
    Pozdrawiam serdecznie!

  2. Ja najchętniej zobaczyłabym na blogu przepis na supełki!
    A czy wybierasz się może do Birmy? To niesamowity kraj, otoczony że wszystkich stron Państwami których kuchnie należą do najbardziej popularnych świata- hinduska, tajska, chińska… I kuchnia birmanska czerpie odrobinę z każdej z nich , zachowując jednak swoją wyraźną odrębność i niepowtarzalny charakter! Dużo jest w tym potraw wegetariańskich. Marzy mi się, żeby zobaczyć Birmę Twoimi oczami!

  3. Wszystko ciekawe i zapewne pyszne. Myślę, że wszyskie przepisy są godne tego bloga. Proszę również uwzględnić zamienniki produktów których nie dostaniemy w Polsce.

  4. Marta, cudowny wpis! Super, że tak przyłożyłaś się do tego i opisałaś w takich szczegółach. Mega wartościowy materiał i bardzo cenne wskazówki. A oprócz tego aż mi ślinka leci na widok tego wszystkiego i od tych opisów 🙂 Jak dla mnie możesz robić wszystkie dania po kolei 😀 Poza tym dostałam kopa motywacyjnego, żeby wreszcie zamieścić wpisy z naszej podróży do Malezji – thx! 😉 Baaardzo Ci poza tym Malezję polecam! A kulinarnie szczególnie Penang – tamtejszych nocnych food court’ów nie zapomnę do końca życia 🙂 Czekamy na więcej relacji! Bon Voyage! LK

  5. tak, na przepis mango + ryż oraz smażone tofu w chilli, cukrze i tak dalej. Jadłonomia + Birma to wspaniała wizja, również czekam, nie wiem co bym bez Ciebie jadła.

  6. Kochana Marto, po przeczytaniu tego przewodnika od razu sprawdziłam bilety lotnicze do Tajlandii. 😀 Mam ogromną nadzieję, że kiedyś uda mi się tam polecieć, ponieważ wszystkie dania brzmią obłędnie! Nie będę już wspominać, że ukochałam sobie mango, a sticky rice jeszcze nie jadłam. 😀 Kad kra pao tofu wygląda ostro, musi być genialne i chętnie bym takie zrobiła. 🙂 Talerz różności z Chamlong’s Asoke jest bardzo ciekawy, szczególnie te supełki z kożucha, smakują jak mleko sojowe? 🙂 Tajlandia musi być pięknym miejscem! Miłego pobytu na Sri Lance!

    • fajny artykuł,sama jeżdżę regularnie od kilku lat do Tajlandii,ale w Bangkoku zatrzymuję się jedynie na 2-3 noce i wtedy stołuję się właśnie w May Kaidee,na tej samej ulicy jest też restauracja Ethos,tylko nie wiem czy jest wegańska czy też wegetariańska,a kawałek od kho San Road kolejna fajna wegańska miejscowa Mango-mają tam zupełnie inne menu niz klasyczne tajskie i obłedne szejki,np masala spice czy hibiskusowy.

  7. W marcu jadę na 3 tygodnie do Tajlandii i prawdę mówiąc jedzenie mi spędzało sen z powiek! A teraz proszę: dam sobie radę :))

    Będę też na północy kraju i w Kambodży: może macie jakieś typy na tamtejsze dania regionalne, których koniecznie trzeba spróbować? Każda wskazówka będzie ultracenna :))

  8. Kilka razy byliśmy w Bangkoku ale jakoś nigdy tam nie zawitaliśmy. Twój wpis nas zainspirował i dziś skosztowaliśmy-pycha! Warto było, dzięki! 🙂
    Tak jak Maja napisała- jest też restauracja Ethos – goraco polecamy, przepyszne jedzenie, duże porcje, przemiła obsługa i fajna atmosfera. Maja opcje wegańskie. Pozdrawiamy

  9. Przepis na supełki brzmi superrrrrrr kusząco!!!!!! 🙂 Czekam na niego z niecierpliwością <3 PS. Wspaniały blog oraz świetna książka – mam, gotuję, jem:)

  10. Myślę, że jeśli są potrawy, które śnią się po nocach, to i powinniśmy mieć szansę spróbować je odtworzyć:) Może pojawią się na blogu? Jasne, że to nie to samo co tam, na miejscu, ale takie namiastki w polskich warunkach też muszą być pyszne!

  11. Kurczę, wszystko brzmi tak pysznie… szkoda, że tajska kuchnia trochę za ostra dla mnie :< Ale to mango sticky rice… czy w ogóle w Polsce można dostac tak dobre mango jak na wschodzie?

  12. Przewodnik jest bardzo fajnie napisany, ciekawie, a przy tym bardzo przejrzyście. 🙂
    Zaintrygowały mnie potrawy z grzybami, o któych pisałaś więcej w poprzednim poście, szczególnie ten larb; chętnie bym wypróbowała przepis na niego. 😉 No i na zielone curry, uwielbiam curry. 😀

  13. Ja tez chce tam jechać . Jak można to zrobić? Czy jest jakaś grupa, która organizuje takie wyjazdy, czy z biura podróży?

    • Anno, zawsze jeżdżę sama i wszystko odkrywam samodzielnie – biura podróży nie dają takiego wglądu w rzeczywistość na miejscu. Dlatego niestety, a może na szczęście, wystarczy kupić bilet i ruszyć. Przewodnik masz tutaj, wystarczy więc tylko nocleg i gotowe 🙂

  14. Przewodni jest świetny! Właśnie wracam z Tajlandii. Chciałabym tylko przestrzec przed restauacją z najlepszym padthaiem. Moje 'wegańskie’ zamówienie zawierało m.in. Przyprawę z uduszonych malutkich krewetek z oczkami oraz resztki jajka. Z tego co widziałam to wersje z jajkiem i bez robiono na jednym woku na jednej połowie smarzono makaron, a na drugiej jajko. Najpierw nakładano porcje bez jajaeczne, a pózniej resztę mieszano z jajkiem. Jak wiadomo podczas przygotowywania trochę się mieszało.

    • Zdecydowanie trzeba nauczyć się podstawowych liter, podstawowych zwrotów oraz pytań. Bardzo pomagają też rożne aplikacje ułatwiające czytanie nazw oraz menu 🙂

  15. Jutro (drugi raz) lecę do Bangkoku. Tym razem tylko na kilka dni, ale mam nadzieję, że uda mi się trafić do któregoś z tych miejsc.. Choć ostatnio, bez przewodnika, też jadłam pysznie.
    zobaczę, jak będziesz w Wietnamie…

  16. Bardzo Wam dziękuję za ten dobry wpis (nie tylko merytoryczny, ciekawy i „smaczny”, ale ze względu na tematykę po prostu dobry, w tym pierwotnym znaczeniu tego słowa). Za chwilę się nim podzielę na swojej stronie o Tajlandii 🙂

  17. Mam prośbę o wskazówkę co warto kupić w sklepach w Bangkoku, żeby brat mi przywiózł 🙂 coś ciekawego do jedzenia co się nie zepsuje a co jest niespotykane u nas.

  18. Szukałam w sieci przepisu na pad thai… Ale jak coś nie jest od Marty to nie mam zaufania… 😉 Czy jest gdzieś wersja Jadlonomii? Nie znalazłam 🙁

  19. Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Wszystkie ciastka na tej stronie są zupełnie wegańskie!

Jadłonomia dba o Twoje dane i wykorzystuje pliki cookies w celu zapewnienia poprawnego działania strony internetowej (cookies techniczne). Dodatkowo prosimy Cię o zgodę na używanie cookies dla personalizacji treści i doskonalenia Jadlonomii (cookies analityczne). Więcej na ten temat możesz przeczytać w Polityce prywatności i cookies.

Zgodę możesz wycofać w dowolnym momencie w ustawieniach przeglądarki, ale wyłączenie cookies technicznych może skutkować niepoprawnym funkcjonowaniem naszej strony.