No dobra, poniżej czeka na Was taki wpis, że spadają kapcie. Doktor nauk o zdrowiu Damian Parol, czyli autorytet w dziedzinie dietetyki, psychodietetyki, instruktor kulturystyki oraz od lat mój najulubieńszy popularyzator wiedzy o żywieniu w internecie, odpowiedział na dwa bardzo ważne pytania w czasie, gdy ograniczamy wizyty w sklepie.
Czy warto jeść warzywa mrożone lub z puszki?
Wiele osób traktuje jako zdrowy produkt wyłącznie świeże warzywa i owoce. Mrożonki i puszki uważa za coś drugiej kategorii lub wręcz produkt szkodliwy. Obecnie jednak wiele osób zrobiło duże zakupy tych produktów, żeby ograniczyć wyjścia do sklepu. Czy dobrze zrobili? Krótka odpowiedź – bardzo dobrze zrobili. Dłuższa wymaga opisania kilku niuansów i może niektórych zaskoczyć.
Zacznijmy od mrożonych warzyw i owoców. Z punktu widzenia wartości odżywczej, konserwowanie warzyw i owoców poprzez mrożenie, jest w zasadzie idealne. Sam proces mrożenia i przygotowywania do mrożenie może pozbawić produkty niewielkiej ilości witamin i fitozwiązków. Za to później straty wartości odżywczej są minimalne, nawet po wielu miesiącach. Jest to o tyle paradoksalne, że świeże warzywa i owoce, jeśli są kilka-kilkanaście dni transportowane i przechowywane (w hurtowni, sklepie i naszym domu) mogą stracić więcej wartości odżywczej niż produkt, który trafił do nas zamrożony. Dzieje się tak dlatego, że mrożenie odbywa się tuż po zbiorze i zabezpiecza wartość odżywczą naszych warzyw i owoców. Dodatkowo zazwyczaj mrozi się produkty w szczycie sezonu, kiedy jest ich najwięcej i mają najwyższą wartość odżywczą.
Jednocześnie mrożonki nie tracą nic z zawartości błonnika i składników mineralnych (np. wapnia czy magnezu). Jedyny aspekt, który może ucierpieć przez mrożenie to konsystencja, ale ma to i tak małe znaczenie, jeśli jemy produkty gotowane. Niektórzy mogą obawiać się też kontaktu żywności mrożonej z folią. Na szczęście nic złego w związku z tym się nie dzieje, a do tego nawet świeża żywność ma na jakimś etapie przechowywania i transportu kontakt ze sztucznymi tworzywami. Warto też zwrócić uwagę, że żywność mrożona marnuje się w znacznie mniejszym stopniu (nie popsuje się nam w ciągu kilku dni), dzięki temu jest bardziej ekonomiczna i przyjazna dla środowiska.
Z puszkami sprawa się trochę komplikuje. W puszkach możemy znaleźć kukurydzę, różne strączki, pomidory oraz owoce. Problem z warzywami z puszki jest taki, że mają one dodatek soli, którą większość z nas powinna ograniczać. Nie jest to wielki problem, jeśli nie dosalamy swoich dań, ale warto zwrócić na to uwagę i ewentualnie przepłukać je wodą przed przygotowaniem.
Ciekawostką jest, że strączki z puszki są przez większość osób lepiej tolerowane pod względem trawienia niż strączki ugotowane. Winne są temu rafinoza i stachioza, które często powodują wzdęcia i bóle brzucha. Zawartość tych substancji jest mniejsza w strączkach puszkowanych niż strączkach gotowanych przed spożyciem. Warto też pamiętać, że strączki są bardzo zdrowe – więcej o tym w tym wpisie. A często jest tak, że jeśli mamy je namoczyć i ugotować, to rezygnujemy z nich, bo ich przygotowanie zajmuje zbyt dużo czasu. Z powyższych powodów sam jem głównie strączki puszkowane.
Owoce z puszki nie są już aż tak dobrym wyborem. Wynika to z tego, że bardzo często owoce w puszcze mają dodatek cukru, przez co są bardziej kaloryczne. Oczywiście nie sprawia to, że takie owoce nigdy nie mogą gościć w naszej diecie, ale lepiej wybrać te puszki, które mają mniej dodanego cukru lub sięgnąć po owoce mrożone.
Zostaje nam jeszcze kwesta bisfenolu A… Puszkowana żywność może być źródłem tej niewątpliwe groźnej substancji. Oczywiście, jak przy każdej substancji, to dawka czyni truciznę. Aktualne stanowisko Europejskiego Urzędu ds. Żywności oraz większości naukowców na świecie jest takie, że narażenia na bisfenol A z żywności jest małe i nie wpływa na zdrowie. Jednocześnie aktualnie trwają pracę nad ponowną oceną dowodów naukowych i możliwe jest, że stanowisko Urzędu ulegnie zmianie. Do tego czasu nie obawiałbym się spożywania puszkowanej żywności.
Reasumując, żywność mrożona jest znakomitą alternatywą dla żywności świeżej i poza aspektami związanymi z jej konsystencją, trudno jej cokolwiek zarzucić. W przypadku puszek można dopatrywać się pewnych minusów (np. większa ilość cukru i soli), ale trudno zignorować aspekt wygody i mniejsze problemy z trawieniem w przypadku strączków.
Autorem tekstu jest dietetyk dr Damian Parol. Damian prowadzi stronę www.damianparol.com i platformę ze szkoleniami Warsztat Nauki, na której można znaleźć szkolenie on-line z bilansowania diet wegetariańskich. Ma też świetny profil na Instagramie, a jeśli kiedyś zacznie Was męczyć jakieś pytanie dotyczące zdrowego odżywiania to sprawdźcie, czy Damian nie pisał o tym już na blogu – jest spora szansa, że tak było ??
za portalem Dzieci są ważne, inny aspekt mrożonek 🙂 „Zgodnie z filozofią medycyny wschodu siłą napędową organizmów żywych jest czi, zwana inaczej energią życiową, dzięki której ożywa materia. Podczas zamrażania struktury cząsteczkowe oraz ściany komórek ulegają zniszczeniu, przez co ginie część zawartego w pokarmie czi. To prawda, że produkt mrożony nadal zawiera odpowiednie proporcje białek, węglowodanów czy tłuszczów, jednak zgodnie z medycyną chińską tylko żywa materia może żywić życie. A ta mrożona – uznawana jest za produkt martwy. Są jednak wyjątki od reguły – do nielicznych warzyw, które zachowują swoją strawność również wtedy, gdy wystawione zostały na działanie mrozu, wymienia się brukselkę i pora.”
ciekawa sprawa, dla tych którzy żywią się zgodnie z założeniami medycyny chińskiej. 🙂
pozdrawiam, dzięki za artykuł 🙂
Natalia
Jakie to przykre, że pierwszy komentarz pod artykułem opartym na nauce to jakieś dydrymały o czi :/
Do Aga
To nie są dyrdymały! To ty jesteś ignorantką! Jak ciebie zamrożą czy zapuszkują, to też nie będzie w tobie energii. Każdy organizm żywy ma w sobie energię. Pożywienie też powinno być jak najbardziej „żywe”. Puszki i mrożonki to tylko pokarm zastępczy na wypadek np. obecnej sytuacji.
Idąc tym tokiem myślenia należałoby jeść warzywa i owoce prosto z ziemi/drzewa, bez zrywania. Zerwane też są pozbawione życia.
Jeżeli chodzi o czi, racjonalne wyjaśnienie może być takie, że dopóki istnieje błona komórkowa i komórki są w miarę żywe (odżywione), istnieje różnica potencjałów i napięcie elektryczne. Z czasem jednak po zerwaniu ich energia słabnie, a w wypadku zniszczenia błony, zanika całkowicie. Jeżeli nasz organizm w sposób, którego współczesna nauka, pomimo całych dziesięcioleci podważania i ponownego godzenia się ze starszymi systemami, budowanymi nie raz przez setki lat, nie na drodze izolowanych pod kątem substancji czynnej eksperymentów na szczurach, tylko obserwacji setek tysięcy osób i różnych współzależności przez pokolenia, nie zbadała, jest w stanie pozyskiwać nie tylko składniki odżywcze, ale i również odzyskiwać energię elektryczną zawartą w pokarmach (co byłoby uzasadnione na drodze ewolucji), to może mieć sens. Podważanie tego z całą pewnością i pobłażliwym uśmiechem jest mniej więcej taką samą ignorancją, jak wyśmiewania Pasteura w latach jego największych odkryć. Śmiejąc się i podważając rzeczy, których nie istnienia nie jesteście w stanie udowodnić, uważajcie, bo możecie się ustawić w szeregu historii z jego przeciwnikami.
To w takim razie gotowane tez sa niewskazane, bo skoro mrozenie zabija, to tym tak samo ugotowanie..najlepiej zywic sie energia sloneczna i wodą – samo zycie :DD
To prawda, najlepsza jest świeża, jeszcze żywa ludzina. Takiej mrożonej nie polecam.
Artykuł opierający się o stan wiedzy opartej na faktach vs losowe zadanie napisane przez copywritera podrasowane starożytną medycyną chińską, powstałą w czasach, gdy nie było ani technologii mrożenia, ani technologii badania produktów.
Fair point.
Bardzo podobny do argumentu, jem mięso, bo w starym testamencie jedli oraz że każdy kto dotnie kobietę w czasie okresu jest nieczysty. Jedno i drugie opiera się na założeniu, że jak coś jest stare to tkwi w tym mądrość.
Mądrość nie tkwi w czymś dlatego, że jest stare a dlatego, że od tysięcy lat się sprawdza i jest poprostu skuteczne. To, że w tradycyjnej medycynie chińskiej tkwi potężna siła, mądrość i wiedza potwierdza fakt, że jest ona oficjalnie uznana jako nauka. Ktoś kto nie zna jej założeń, nigdy jej nie stosował i na dodatek ją krytykuje jest poprostu głupkiem.
Przepraszam, Ty mówisz o tej chińskiej medycynie, która każe obcinać nosaczom sundajskim prącia, bo to rzekomo lek na zaburzenia erekcji? Która stoi za wybijaniem tygrysów, niedźwiedzi, łuskowców, nosorożców… Mogę tak dłużej wymieniać. Super sprawa, nie ma co.
Brawa za komentarz wyżej. A co do medycyny chińskiej – to mieszanka sprawdzonej wiedzy i przypadkowych założeń i dlatego jest tak popularna. Jeśli człowiekowi powiesz dwie rzeczy, które są prawdą, to uwierzy też w trzecią, choć jest kłamstwem. Jeśli raz ci poradzę, żebyś sobie zrobił/a mieszankę kozłka, krwawnika i melisy na nerwy i zadziała, później ci powiem, żebyś sobie zrobiła mieszankę rumianku, prawoślazu i mięty na żołądek i zadziała, to jak ci później powiem, że starty róg nosorożca jest dobry na erekcję, to też mi uwierzysz.
Właśnie. Dodatkowo bogowie warzyw mogą się obrazić. Z tego powodu Majowie ani Inkowie niczego nie mrozili
Bardzo ciekawy artykuł, dobrze wiedzieć, że takie wygodne rozwiązania są ok. Ale to, że strączki z puszki są lżej strawne niż gotowane..? To ja nawet za gotowanie się nie próbuję brać ?.. Ledwo trawię te z puszki, jak jem za często, to apetyt znika, wzdęcia, gazy, katastrofa.
mamy czekać na nowe badania na temat bisfenolu a i do tego czasu zajadać puszkowane i ewentualnie truć się? chyba nie musimy skoro na rynku jest coraz więcej warzyw konserwowanych w słoikach? na pewno groszek, kukurydza, ciecierzyca.
dokladnie to zdanie jest mega mega malo bystre; do czasu az rozpatrza jedz tak jakby to oficjlalne stanowisko definiowalo czy cos jest zdrowe czy nie;
Mam pytanie do ciekawostki o strawności strączków: „strączki z puszki są przez większość osób lepiej tolerowane pod względem trawienia niż strączki ugotowane. Winne są temu rafinoza i stachioza”.
Co się dzieje z rafinozą i stachiozą w puszkowanej żywności, że lepiej się trawi? (A co się z nimi nie dzieje mimo namaczania i długiego gotowania?)
Mam pytanie do ciekawostki o strawności strączków:
Co się dzieje z rafinozą i stachioza w puszkowanej żywności (a co się z nią nie dzieje podczas długiego gotowania?)?
Dorota, Damian obiecał jutro na wszystko odpowiedzieć, mam nadzieję, że go nie zdemaskuje za bardzo, ale dzisiaj miał URODZINY 😉
Dziekuje za artykuł. Dr. Parol jeden z moich ulubionych popularyzatorów wege. 🙂 w komplecie z M. Dymek mieszanka ekstremalne roślinnie wartościowa. Pozdr. M
Argumenty pana Damiana są przekonujące, jeśli nie bierzemy pod uwagę ważnego aspektu ochrony środowiska. Jak zwykle musimy wypośrodkować ☺️
Lucyna, oczywiście! Myślę, że to argumenty z myślą o czasie pandemii, kiedy wiele osób przez to, że zajmuje się dziećmi, pracą i prowadzeniem domu lub opieką nad seniorami, na zakupy może wyskoczyć raz na tydzień albo i raz na dwa tygodnie. W tym czasie przydatna chyba może być myśl, że można w czasie tych zakupów do koszyka wrzucić mrożoną fasolkę szparagową albo kilka puszek ciecierzycy i przyrządzić z niej w kwadrans obiad – i się nie martwić i nie obwiniać 🙂
Do długotrwałego przechowywania warzyw świeżych też jest zluzywana energia ( na przykład przechowalnia z modyfikowana temperatura i składem atmosfery
) więc myślę że ślad węglowy mrożonki i warzywa świeżego pod koniec sezonu jest podobny …
Myślę, że tu bardziej chodzi o fakt, że mrożonki są pakowane w paczuszki niebiodegradowalne. Dlatego właśnie z nich zrezygnowałam (z bólem serca zresztą, bo teraz jest tyle fajnych mieszanek do wyboru). Co nie zmienia faktu, że tak ogólnie to mrożę wszystko u siebie w domu i polecam.
Super artykuł. Czy kupuje i je Pani banany albo inne warzywa i owoce, ktore nie są uprawiane w Polsce?
Lubię takie komentarze „udam, że mi się podobało, a tak naprawdę czekam, żeby zaatakować”
Właśnie zaczęłam jeść strączki w puszkach. Tzn jem je już po wyjęciu, nie w puszce 🙂 Mój doktor ciągle je poleca, a ja się nie mogłam przekonać, póki mnie wirus nie zmusił do zrobienia zakupów na dłużej.
Dobrze akurat teraz utwierdzić się w tym przekonaniu.
Przy okazji rozwiązuje to jeszcze jeden problem – jeśli ceny nadal będą tak rosły (25 zł/ kg czerwonej papryki) to puszkowce to będzie jedyny gatunek warzyw, na jaki będzie mnie stać. A przecież bez nich żyć się nie da. prawda?
A jak wygląda obecnie proces pasteryzacji na dużą skalę? Czy to ma wpływ na wartości odżywcze i zdrowie?
A czy jeśli taką ciecierzycę ugotuję i zapasteryzuję w słoiku, to straci właściwości wzdymające?
Z gotowymi mrożonkami jest ten problem, że są pakowane w niebiodegradowalne opakowania. Ale polecam kupować wszystko luzem i sobie pakować w pudełeczka. Co do zmiany konsystencji niektórych produktów (bardzo nielicznych z moich doświadczeń, ja wszystko mrożę), to moja znajoma twierdzi, że pakowanie próżniowe załatwia sprawę i ma się później truskawki czy maliny jak świeżutkie (choć tu znowu problem folii się pojawia)
w związku z tym wpisem, (a konkretnei strączkach w puszce) chciałabym prosić, czy mogłabyś się wypowiedzieć na ich temat pod innym kątem, ciekawa jestem Twojego zdania Marto. Otóż nieraz słyszałam od dietetyków oraz lekarzy, że powinnam zrezygnować lub bardzo rzadko jeść warzywa strączkowe, z powodu fosforanów, którymi są podobno naszpikowane wszystkie warzywa strączkowe w dzisiejszych czasach. Fosforany bardzo obciążają nerki i inne organy odpowiedzialne za usuwanie toksyn, stąd zawsze zwracałam uwagę, czy nie ma ich dodatku w produktach, natomiast o tych strączkach i naszpikowaniu ich fosforanami dużo się nasłuchałam. Jakimś wyjściem chyba jest kupowanie strączków bio, choć nie oszukujmy się, większość z nas kupuje po prostu puszkowane zwykłe. Interesowałaś się kiedyś Marto tą stroną informacji o warzywach strączkowych? których jak wiadomo jednak w przepisach vege używamy ich dosyć często. cały czas mam mieszane odczucia co do tego.
Wiolu, bardzo ciekawe pytanie! Niestety nie mogę odpowiedzieć bo z dylematami na temat bezpieczeństwa żywności odsyłam do ekspertów, takich jak dietetycy biegli w badaniach albo doktorzy nauk o zdrowiu specjalizujący się żywieniu. Na pewno warto byłoby zapoznać się z badaniami porównującymi ilość tych substancji w konwencjonalnych warzywach oraz tych bio. Sama staram się być na bieżąco z zaleceniami WHO i tym się kieruję w swoim domowym gotowaniu, jem strączki z rolnictwa konwencjonalnego, rzadko pochodzenia ekologicznego. Serdecznie pozdrawiam i jeśli temat Cię ciekawi napisz do dr Damiana Parola albo Iwony Kibil, kolejnej fenomenalnej ekspertki.
Wystarczy wgłębić się w skład interesującego nas produktu. Etykiety zawierają wszystkie niezbędne informacje, dotyczące zawartości soli czy cukru i wybrać najlepszą wersję. 🙂
Hm, ciekawe że mam się nie obawiać bisfenolu do czasu weryfikacji badań. Albo że w małych dawkach nie szkodzi. Ja nie zamierzam tego sprawdzać na sobie. Szczególnie że jak teraz siedzę w domu to mogę sobie sama ugotować strączki. Gotują się długo, ale nie wymagają ciągłego nadzoru podczas tego procesu. Właściwie to wysyp takich artykułów skutecznie zniechęca mnie do puszek.
no tak owoce z puszki to akurat gwarancja pełnej ilości cukru. Ale warzywka, tak jak piszesz, zwłaszcza strączkowe to bardzo dobra opcja. Wracjąc do owoców – polecam mrożonki. Nie psują się a są lepsze niż te opryskane ” świeże” jabłka w środku zimy.
Pozdrawiam vege Nina 🙂
W sezonie lubię przygotowywać posiłki na bazie świeżych warzyw. Co do owoców staram się jeść świeże z własnego ogródka, niestety pojemność zamrażalki nie pozwala na zbyt wiele, także po sezonie to już głównie mrożonki.
Ogromna zaleta to jak wspomniana w artykule świeżość produktów – gdyby jednak pomysł na posiłek się zmienił to warzywa/owoce mogą sobie spokojnie poczekać zamrożone.
Bardzo konkretne informacje. Nocke zrywam na tej stronie.
Strączki w puszkach i mrożone warzywa to patent, dzięki któremu leniwi kucharze jak ja – mają co jeść 😀
Czytałam kiedyś, że gotowanie uwalnia bisfenol? Czyli gotując rzeczy z puszki powinno być ok 🙂 chętnie poczytam jakieś badania na ten temat
Ja wiem, że ten artykuł jest o wartościach odżywczych, ale jednak nie mogę go oddzielić od aspektów ekologicznych. O ile jeszcze rozumiem kupowanie mrożonek dla ich „świeżości”, tak puszki to zło wcielone. Odpad – to raz (nie słyszałam, aby w Polsce puszki inne niż po napojach były poddawane recyklingowi), ślad węglowy – dwa. Przetworzenie zwłaszcza roślin strączkowych, następnie rozwożenie ich po świecie w puszkach z zalewą, a potem utylizacja odpadów…. podczas, gdy jest tak proste rozwiązanie. Transport i sprzedaż suchych sypkich produktów generuje minimalną możliwą ilość odpadów i energii. A dla leniwych i oszczędnych – ugotujcie sobie dużą porcję strączków, wrzućcie gorące do czystych słoików, z mojego doświadczenia postoi w lodówce miesiąc 🙂
Dużo wartościowych informacji, dzieki
Od wielu osób ciągle słyszę, że moje mrożonki nie mają takich wartości jak te świeże lub kupione na bieżąco w sklepie warzywa. I w końcu znalazłam tekst, którym będe mogla potwierdzić moje zdanie! 😉 Ja osobiście jestem zwolenniczką mrożenia warzyw sezonowych. Dzięki temu mam możliwość cieszenia się nimi cały rok.
Przystępnie podane konkretne informacje!
Zawsze powtarzałem ludziom, że mrożonki są ok. Niestety wiele osób temu niedowierza. A Damian Parol – super autorytet od lat Go śledzę.
Więcej takich gości jak Damian 😀
Świetny artykuł, sam staram się coś tam pisać :] http://www.trener-darek.pl
Naprawdę bardzo ciekawy artykuł z wieloma wskazówkami i informacjami. Dobrze wiedzieć, że nawet mrożone produkty nie tracą wartości odżywczych, które są tak ważne. Jak widać mrożonki jednak nie są takie złe, jak to niektórzy uważają.
Jest dobrze z wieloma przydatnymi informacjami, odwiedziłem, aby lepiej zrozumieć
Zima – tak ja teraz – kupuję sporo mrożonej i puszkowanej żywności. Przykładowo pomidory przed wszystkim z puszki – świeże nie mają po prostu smaku. Podobnie jest z innymi produktami. Za to w sezonie wiosna-lato bazuję głównie na świeżych sezonowych (w pierwszej kolejności lokalnych) warzywach i owocach.
Moim zdaniem warzywa warto jeść o każdej porze roku we wszystkich postaciach. Zimą wybieram produkty mrożone, natomiast latem sięgam po świeże, które najczęściej przyrządzam na grillu elektrycznym. Są nie tylko smaczne, ale przede wszystkim bardzo zdrowe.
Oczywiście, że tak! Warzywa mrożone lub z puszki są wygodną opcją, zachowują wartość odżywczą i są dostępne przez cały rok. To świetny sposób na urozmaicenie diety i zawsze mieć warzywa pod ręką. Ważne jest, aby wybierać produkty bez dodatku zbędnych substancji i zminimalizować soli czy cukru. 🥦🥫🍽️
Bardzo ciekawy artykuł.
Mrożone jedzenie jest jak najbardziej w pełni wartościowe. Jest to super sposób na to, aby długo zachować świeżość produktów, oraz całych dań. Potem w jedna chwile możemy mieć obiad, gdy tylko odmrozimy przygotowany wcześniej posiłek.
Jeśli mam wybór, warzywa z puszki czy mrożone, to oczywiste, że wybiorę warzywa mrożone. Dziwi mnie jednak podejście autora do bisfenolu, ponieważ jest to substancja chemiczna wykorzystywana do produkcji tworzyw sztucznych. Co oznacza, że znajduję się w znacznej części opakowań, również tych plastikowych w które jest pakowana praktycznie każda żywność… Więc tak naprawdę, to powinniśmy się zastanowić czy warto jeść żywność pakowaną w opakowania wykonane z tworzyw sztucznych? 😉
Tylko świeże warzywa wchodzą w gre . Reszte nie lubie